Drogie koleżanki i drodzy koledzy. Wiecie, że nieczęsto zabieram publicznie głos w sprawach związkowych. Nadszedł jednak moment, gdy nie mogę być tylko obserwatorem i zwykłym uczestnikiem, tego co się dzieje wokół i chcę poprosić Was o chwilę uwagi.

W najbliższych dniach wybieramy nowe władze Polskiego Związku Judo i odnoszę wrażenie, że w licznych zapowiedziach kandydatów na to stanowisko widzę ogromną energię i determinację w walce o fotel jednak tylko jeden kandydat prezentuje spójną wizję rozwoju, którą jestem gotowy poprzeć. Moim zdaniem szansę na wyprowadzenie nas z głębokiego kryzysu ma Jacek Zawadka.

Powinniśmy być bowiem wobec siebie uczciwi i przyznać, że to, co się dzieje w Związku, to prosta droga do uśmiercenia dyscypliny. Potrafimy stawiać czoła wyzwaniom na tatami, ale poza nim bardzo wiele osób walczy nie o wyniki sportowe, nie o przyszłość judo, ale o własne, małe interesiki. W sumie, zamiast stanowić drużynę, która może być silna i wspierać wybitnych indywidualistów, od lat mamy kryzys.

Wiem co mówię, bo po zakończeniu kariery zawodniczej prowadzę własny klub, sam szkolę dzieci, jeżdżę z nimi na zawody, zdobywam dla nich wsparcie finansowe z różnych źródeł. Sam muszę zmagać się z chorymi relacjami międzyludzkimi w PZJudo. Coraz bardziej mnie to przeraża i budzi mój sprzeciw.

Tak było choćby przed igrzyskami w Rio de Janeiro, gdy Związek robił wszystko, by Polka nie zdobyła medalu olimpijskiego! Miałem przyjemność wspierać przygotowania Katarzyny Kłys i na własnej skórze doświadczyłem niekompetencji, braku zaangażowania ludzi, którzy powinni pracować dla dobra judo. Zmuszanie zawodniczki do niepotrzebnych startów, publiczne linczowanie jej, uniemożliwianie pracy trenerom czy wreszcie dyskredytowanie polskiego judo na arenie międzynarodowej, to tylko wierzchołek góry lodowej jaką było widać przy okazji startu Katarzyny w Rio. Jakie relacje buduje związek w kraju, konfliktując ze sobą trenerów i zawodników? Jak wyglądamy za granicą, gdy przyjeżdżam na turniej do Chorwacji, za własne pieniądze, a nasi rywale widzą, że problemem Polaków jest nawet to, żeby ich reprezentantka mogła wyjść do walki w towarzystwie byłego mistrza olimpijskiego?

Naprawdę nie chodzi o moje ego. Nigdy nie zabiegałem o względy działaczy, nie oczekiwałem nagród, honorów. Oczekuję przyzwoitości w rozwijaniu dyscypliny, której poświęciłem życie. Znam ją, kocham i wspieram. Im dłużej na to patrzę tym bardziej rośnie we mnie chęć powiedzenia: zmiana!

PZJudo albo się zmieni, albo nasza dyscyplina przestanie istnieć i wszyscy będziemy mieli ją na sumieniu. To nie jest puste straszenie. Uczciwie popatrzcie na to co dzieje się wokół. Nakłady budżetowe na judo maleją i będą maleć. Potrzeby i długi rosną. Jeśli Związkiem nie zacznie kierować energiczny menadżer, który czuje ten sport, czeka nas finansowa zapaść. A nie musi tak być! Możemy zdobywać wsparcie finansowe z różnych źródeł: od sponsorów, z programów międzynarodowych, sami je zarabiać. Musimy zacząć to robić!

Ilu z kandydatów może powiedzieć: wiem jak prowadzi się dużą firmę, wiem jak organizuje się zawody i klub pozyskując na to środki z różnych źródeł? Moim zdaniem jeden: Jacek Zawadka. Pozostali kandydaci dają nam gwarancję pozostania w starym systemie niekompetencji, kolesiostwa, kompleksów.

Sprawny, prężny związek generujący dochody to szansa dla nas wszystkich. Wiem jak bardzo kluby potrzebują wsparcia, by przetrwać. Dziś podstawą są sekcje w szkołach, kluby rozrzucone po całym mieście szkolące po kilkunastu, kilkudziesięciu małych judoków w wielu punktach. Młodzi trenerzy dźwigający na swoich barkach obowiązki menadżerów, księgowych i lokalnych działaczy, którzy muszą zabiegać o tak prozaiczne rzeczy jak przychylność dyrekcji szkoły, która pozwoli im rozwinąć działalność czy dofinansowanie z lokalnych samorządów. Ich też musi wspierać Związek. Dawać im wiedzę, kontakty, wspierając materialnie.

Wśród nas jest wielu zdolnych ludzi, którzy rozwinęli swoje kluby, uczynili z nich sprawne przedsiębiorstwa, które prowadzą przez rafy przepisów, trudności. Wielu z nas chce się tą wiedzą dzielić, porozumiewać, budować mosty, nie podziały. Zdrowo rywalizować na tatami i pomagać sobie poza nim. Mamy wystarczająco dużo pracy, by tracić czas na wewnętrzne przepychanki.

Czas skończyć z mydleniem oczu o rozwiązaniach typu: zmienimy trenera kadry i przyjdą wyniki. Musimy zmienić cały system: udoskonalić nabór, selekcję a potem dać realne wsparcie wybitnym jednostkom. Mamy wybitnych judoków. Wy ich macie: w swoich klubach. Ich talent gaśnie jednak często przez niekompetencję władz PZJudo na wielu stopniach. Potrzebni nam są trenerzy. Nie jeden, ale cały sztab: fizjologów, fizjoterapeutów, lekarzy, trenerów różnych specjalizacji i ekspertów, którzy będą nadzorować proces budowania mistrza.

Potrzebne jest nam wspólne działanie na wielu arenach. Wsparcie Wiesława Błacha w strukturach międzynarodowych judo, przychylność Polskiego Komitetu Olimpijskiego, dobre relacje ze światem biznesu i uczciwi ludzie za sterami, którzy nie będą kierowali się osobistymi sympatiami, ale działali na korzyść dyscypliny.

Nie kandyduję na żadne stanowisko. Popieram Jacka Zawadkę i liczę na Wasze zrozumienie. Chętnie pomogę w odbudowie judo, ale najpierw musi coś zmienić się w strukturach PZJudo.

Podpisano
Paweł Nastula